Dzień 14
Dzisiejszego poranka do każdego z nas dotarła przygnębiająca świadomość końca. Jak bardzo byśmy nie zaklinali rzeczywistości przez cytowanie Einsteina, że "czas jest względny", ten smutny dzień nadszedł. Chociaż czy aby na pewno smutny? Po internecie krąży cytat: "nie płacz, z powodu końca, ciesz się, bo to się wydarzyło". A co się właściwie wydarzyło?
Jedyną naszą aktywnością tego dnia w Salonikach (poza pakowaniem), było śniadanie takie samo, jak każdego poprzedniego dnia. Pożegnaliśmy się z bardzo miłym personelem hotelowym. Z kanapkami, które ufundowała nam goszcząca nas firma Ipodomi, ruszyliśmy autokarem na lotnisko. Odprawa minęła bezproblemowo. Po półtoragodzinnym oczekiwaniu usadowiliśmy się na swoich miejscach w samolocie. W trakcie lotu samolotem trochę trzęsło, co u niektórych uczestników (w tym u skromnego autora tego tekstu) spowodowało lekki dyskomfort. Po wylądowaniu udaliśmy się do poczekalni, w której mieliśmy spędzić następne 8 godzin. Myliłby się jednak ten, który by twierdził, że nic nie miało szans się wydarzyć. Prowadzonych było wiele konwersacji, niektóre bardziej żartobliwe, niektóre bardziej osobiste... Mieliśmy nawet okazję zawrzeć pewną, znajomość z uczestnikiem Erasmusa wracającym z programu w Polsce. Nie mieliśmy za to okazji zobaczyć fragmentu finału Ligi Mistrzów, którego rozpoczęcie opóźniło się aż do 21:37, kiedy my już powoli zbieraliśmy się do wejścia na pokład. Drugi lot był dla nas zaskakująco krótki, niektórzy nawet nie zdążyli zasnąć. Od Krakowa zaś do Gliwic to niewiele pamiętam, bo uległem zbiorowemu zmęczeniu (po północy było) i udałem się w tak zwane "spanko". Pożegnania były wyjątkowo sprawne i już po paru minutach plac przed GCE opustoszał.
Piękny to był staż, nie zapomnę go nigdy. Można by powiedzieć, że dwa tygodnie minęły jak jeden dzień, jednak byłoby to nieprawdą. Czas ten obfitował w tak wiele różnych doświadczeń, że nie sposób je w jedną tylko dobę upakować. Nauczyliśmy się wiele, zawarliśmy nowe znajomości, poznaliśmy kulturę, a niektórzy nawet podstawy języka Grecji.
Z tego miejsca jako reprezentant uczestników chciałbym gorąco podziękować naszym opiekunkom - pani Anecie Palce, pani Katarzynie Pietrzyk - Piotrowskiej i przede wszystkim pani Bogumile Paselli - głównej organizatorce całego tego zamieszania. Nie potrafimy sobie nawet wyobrazić, jak wiele dokumentów trzeba było wypełnić, jak wiele telefonów trzeba było wykonać i jak wiele dodatkowych godzin trzeba było poświęcić, byśmy mogli przeżyć ten czas. Mamy nadzieję, że panie miały z tego choć odrobinę satysfakcji. Chciałbym też podziękować jeszcze jednej osobie, której pomoc w przygotowaniu tego czasu jest nieoceniona, pomimo tego, że na pierwszy rzut oka nie było jej widać. Dziękuję z całego serca dotychczas odpowiedzialnej za wszystkie zagraniczne wyjazdy pani Gizeli Przywarze. Wiemy, że Pani wspierała organizatorów swoim bogatym doświadczeniem, a do tego bardzo było nam miło, gdy widzieliśmy, że Pani zostawia reakcję pod każdym jednym zdjęciem na naszych relacjach.
Kończąc już ten mój przydługawy wywód. Jeszcze raz, wszystkim organizatorom, uczestnikom, Unii Europejskiej i osobom czytającym ten post - Ευχαριστώ. Mam nadzieję, że nie była to moja ostatnia przygoda z programem Erasmus. Αντίο!
Stanisław Szady