Erasmus+ Weekend

 

Zakończeniem wyczerpującego tygodnia poświęconego odkrywaniu tajników i sekretów Android Studio był weekend pełen wypoczynku i wrażeń. W sobotę, po spożyciu solidnego i pożywnego śniadania, udaliśmy się na stację Dresden-Neustadt, skąd natychmiast ruszyliśmy w kierunku Szwajcarii Saksońskiej. Po przyjeździe do Rathen przywitała nas doskonała pogoda, zachęcając do pieszej wędrówki, którą rozpoczęliśmy od przeprawy promem przez Łabę. Pomimo tropikalnego upału i potu ociekającego z naszego ciała, cała kompania Erasmusa+ z Drezna miała okazję podziwiać zapierającą dech w piersiach panoramę  z mostu Bastei. Po krótkiej przerwie na posiłek i zregenerowanie sił, chętnie ruszyliśmy w drogę powrotną wprost na stację. Oczekując na pociąg, umilaliśmy sobie czas, propagując polską kulturę za granicą, śpiewając największe polskie przeboje wszech czasów. Po dotarciu do urokliwego Königstein, podziwialiśmy typową niemiecką zabudowę i mogliśmy poczuć ducha niemieckiego miasteczka oraz degustować sznycle. Po komfortowej podróży powrotnej spędziliśmy miło wieczór w hostelu, korzystając z siłowni, gry w ping-ponga oraz dżentelmeńskiej rozrywki, czyli gry w bilarda. W niedzielę wybraliśmy się  na przejażdżkę kolejką Standseilbahn, aby podziwiać  Drezno z punktów widokowych. Jednak żaden widok nie mógł równać się z dostojnością kota, na którego natknęliśmy się i który od razu stał się ulubieńcem grupy. Następnie udaliśmy się do słynnej drezdeńskiej Galerii Starych Mistrzów, gdzie nasz zachwyt wzbudziły zebrane tam dzieła największych malarzy europejskich. Popołudnie spędziliśmy na odpoczynku i nabraniu sił na kolejny tydzień pełen ciężkiej pracy programistycznej. Oczywiście nie mogło zabraknąć krótkiej drzemki nad przepływającą przez miasto rzeką Łabą, posiłku w wykwintnej restauracji podającej rozmaite macprzysmaki, „muzycznej Jam sassion” oraz  podziwiania street artu i happeningów, które urozmaiciły nam czas i pozwoliły  poczuć się jak prawdziwi mieszkańcy Drezna.

Postscriptum: mam ważną radę, by nigdy, pod żadnym pozorem nie chodzić skrótami wytyczanymi przez naszą ulubioną matematyczkę Panią Zelent